jak wygląda niebo po śmierci

Jak powiedział ks. prof. Witczyk, z Biblii wynika, że niebo wyobrażone jest jako "Dom Ojca", miejscem wielkiej radości, wynikającej z miłości jednoczącej człowieka z Bogiem. Po odbyciu owej pokuty można wejść do wrót nieba. Jest to miejsce kojarzone z ogromnym szczęściem, brakiem trosk i ogólną radością. Chrześcijanie nie wiedzą jak dokładnie wygląda niebo, jednak wierzą w to, iż jest to kraina szczęścia w której spotkają swoich zmarłych bliskich. Kolejne rozdziały tej książki, opisujące doświadczenia z pogranicza śmierci (NDE)* – a nawet doświadczenia pośmiertne, jak w przypadku Dona Pipera i George’a Rodonai'a – dowodzą, że wieczna dusza nie tylko żyje po śmierci ciała, lecz także potrafi widzieć, słyszeć, czuć zapachy i dotyk oraz myśleć i pojmować nowe prawdy. Cele: ukazanie życia ludzkiego jako wędrówki do Boga; przedstawienie roli sakramentów: chrztu i Eucharystii w drodze do Boga; ukazanie miłości do Boga i do człowieka, jako istotnego warunku zbawienia; kształtowanie umiejętności oceny wszystkich przejawów ludzkiego życia w świetle wiary oraz dostrzegania istotnej roli sakramentów Msza przypomina jednak niebo czymś o wiele istotniejszym niż szczegóły liturgii. Być w niebie to być z Chrystusem, mieszkać stale w obecności żywego Boga. Na Mszy spotykamy Chrystusa twarzą w twarz. W Komunii Świętej jesteśmy prawdziwie z Chrystusem. Gdy to się dzieje, jesteśmy w niebie i nieważne, jak bardzo przyziemna jest nonton film after 2019 sub indo rebahin. Jak jest po tamtej stronie? Ci, którzy przeżyli śmierć kliniczną, twierdzą, że lepiej niż po tej. Ale czy mamy wierzyć ich wizjom? – Ile razy ja już umierałem? - kaskader Krzysztof Fus próbuje podliczyć. I wychodzi mu, że ze wszystkich aktorów, których zastępował na planie, gdy trzeba było umierać, większość już nie żyje, w tym Cybulski, Perepeczko, Holoubek. Za każdego ginął po kilka razy. Fus tak się obył z umieraniem, że aż trzykrotnie był w stanie śmierci klinicznej. Za pierwszym razem po tym, gdy wyleciał z kolejki na Kasprowy. Miał tylko zeskoczyć na najbliższą gałąź drzewa, a spadł na ziemię. Był bez zabezpieczenia. Źródło: Newsweek_redakcja_zrodlo Twierdzenie, że Bóg nie istnieje, podobnie jak życie po śmierci, jest oszukiwaniem samego siebie. Jest Bóg i Niebo oraz szatan i piekło. Osoby, które przeżyły śmierć kliniczną, doświadczyli obecności Boga oraz życia po śmierci. Wielu sceptycznych lekarzy zmieniło swoje poglądy, po poznaniu faktów związanych z doświadczeniem ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną. Doktor Jeffrey Long przebadał tysiące osób, które miały takie przeżycia. Badania potwierdzają autentyzm i naukową wiarygodność świadectw tych osób. Z medycznego punktu widzenia były one w stanie śmierci klinicznej i szczegółowo opisywały swoją reanimację, nie mogły jej obserwować własnymi oczami. J. Steve Miller stwierdza, że do 2011 r. ukazało się ponad 900 naukowych publikacji opisujących przeżycia z pogranicza życia i śmierci, i to na łamach tak uznanych czasopism, jak: „Psychiatry”, „The Lancet”, „Critical Care Quarterly”, „Journal for Near-Death Studies”, „American Jour-nal of Psychiatry”, „British Journal of Psychology” i „Resusitation and Neurology”. W książce pod tytułem The Handbook of Near-Death Experiences mówi się o 55 naukowcach, którzy opublikowali 65 raportów po zbadaniu trzech i pół tysiąca udokumentowanych relacji osób z doświadczeniem śmierci klinicznej. Wszystkie te świadectwa potwierdzają najważniejszą prawdę: Bóg istnieje i istnieje również życie po śmierci. W szpitalu w Seattle dr Morse zbadał relacje 121 dzieci, które przeżyły śmierć kliniczną. Analizy te wykazały, że przeżycia pacjentów w wielu istotnych punktach były takie same. I tak na przykład wszystkie dzieci doświadczyły przebywania poza ciałem, a ich świadomość była niezależna od ciała znajdującego się w stanie klinicznej śmierci. Co więcej, pacjenci mieli wyostrzoną świadomość i odczuwali głęboki pokój. Przeszli oni przez ciemny tunel, na końcu którego czekało ich olśniewające światło. Dane im było zobaczyć także „film z całego życia”. Spotkali się ze swymi zmarłymi krewnymi, przyjaciółmi, jak też z nieznanymi im osobami. Doświadczyli rzeczywistości nieba i piekła, a następnie wrócili do ciała. Płaska linia elektroencefalografii (EEG) u osób, które przeżyły śmierć kliniczną, wskazuje na fakt, że mózg jest w stanie śmierci i nie ma możliwości wytwarzania doznań, o których te osoby opowiadają. Ich doświadczenia nie mogą więc być wynikiem halucynacji lub wytworem mózgu, lecz są dotknięciem duchowej rzeczywistości. Daj mi jeszcze jedną szansę! Ciężko ranny Amerykanin po wypadku samolotu trafił do szpitala. Miał poważne obrażenia: poparzenia i uraz mózgu. Lekarze stwierdzili, że nie ma szans na przeżycie. Mężczyzna czuł potworny ból. W pewnym momencie znalazł się poza swoim ciałem, w świecie duchowym. Miał pewność, że ten świat jest bardziej realny od rzeczywistości, którą poznał zmysłami. Najbardziej zdziwiła go całkowita utrata świadomości czasu i odczucie podróżowania w kierunku niesamowitego światła promieniującego od Boga Stwórcy. To światło, chociaż było potężniejsze niż dziesiątki tysięcy słońc, nie oślepiało, ale zapraszało na spotkanie z Nim. Poza Bożym światłem panowała przerażająca ciemność piekła. Kiedy mężczyzna na nią spojrzał, od razu wiedział, że jest wieczna i nieodwracalnie oddzielona od nieba. Zrozumiał wówczas, że ta ciemność była obrazem jego dotychczasowego życia. Ciemność piekła była tak odrażającą rzeczywistością, że nawet największemu wrogowi nie życzyłby, aby się w niej znalazł. Amerykanin uświadomił sobie, że oto znajduje się na krawędzi i czeka go całkowite, wieczne oddzielenie od światła Boga. Zrozumiał jednocześnie, że Pan Bóg pragnie go wybawić z tej bezmiernej ciemności. Z głębi serca zawołał: „Żałuję, daj mi jeszcze jedną szansę, chcę żyć!”. W tym samym momencie ciemność ustąpiła, a mężczyzna znalazł się w strumieniach złocistego promieniowania życia i światła pochodzącego od Boga. To było szczytowe doznanie pełni życia w wolności i miłości. Mężczyzna doświadczył niewypowiedzianej miłości i majestatu Boga oraz pewności, że Pan Bóg go kocha i będzie troszczył się o niego przez całą wieczność. Wtedy usłyszał polecenie, że ma wrócić do życia na ziemi. Wszyscy, którzy przeszli przez śmierć kliniczną, zgodnie potwierdzają, że w życiu człowieka najważniejsza jest miłość. Jeżeli będziemy dojrzali w miłości, to po śmierci czeka nas niewyobrażalnie piękny świat i miłość, której nie można wyrazić słowami. Niewidomi widzą Niewidomy od urodzenia Brad Barrows nie odbierał w mózgu żadnych obrazów. Tymczasem w czasie śmierci klinicznej widział wszystko: nie oczami ciała, lecz wzrokiem umysłowym. Niewidoma 22-letnia Vicka także nie miała od urodzenia żadnych wzrokowych wrażeń czy obrazów. Dziewczyna miała tylko zmysł smaku, słuchu, dotyku i węchu. Podczas wypadku samochodowego doznała złamania kręgosłupa i pęknięcia podstawy czaszki. Vicka wspominała później, że znalazła się nad miejscem wypadku i po raz pierwszy w życiu mogła obserwować wszystko, co działo się z jej ciałem: jak była wieziona ambulansem do szpitala, jak operowano jej ciało… Dziewczyna dziwiła się, że unosi się pod sufitem. Próbowała komunikować się z lekarzami, ale bez skutku. Przestała się więc martwić swoim ciałem. Nagle Vicka przeniknęła przez kolejne kondygnacje szpitalnego budynku i znalazła się nad dachem całej budowli. Czuła się wolna i przepełniała ją radość. Niespodziewanie trafiła do ciemnego tunelu i przesuwała się w kierunku oddalonego światła. W miarę zbliżania się do niego coraz wyraźniej słyszała przepiękną muzykę i pieśni uwielbiające Boga. W końcu dziewczyna znalazła się w niesamowitym miejscu pełnym światła. Także ludzie, których tam spotkała, byli jakby z niego utkani. Vicka przyznała, że to światło było odczuwane jako miłość. Wszystko emanowało miłością. Co więcej, dziewczyna spotkała dwie niewidome i upośledzone koleżanki ze szkoły, które zmarły w wieku 11 i 6 lat. W niebie nie były już takimi jak na ziemi dziećmi, lecz zdrowymi, pięknymi i dojrzałymi osobami. Spotkała też swoją babcię oraz małżeństwo, które się nią opiekowało w dzieciństwie. W tej nowej rzeczywistości Vicka znalazła odpowiedzi na wszystkie swoje pytania. W pewnym momencie obok niej pojawiła się postać pełna światła. To był Chrystus. Pan Jezus przytulił ją, napełniając ją miłością i ciepłem, a Jego spojrzenie przenikało każdą cząstkę jej osoby. On widział wszystko i wiedział o niej wszystko. Wtedy Vicka zobaczyła całe swoje życie od chwili narodzin, a potem usłyszała, że musi wrócić na ziemię do swojego ciała. Naukowiec Kenneth Ring przeprowadził wywiady z 14 osobami niewidomymi od urodzenia, które przeżyły śmierć kliniczną. Wnioski z nich są jednoznaczne: ich przeżycia są takie same jak osób widzących, tzn. bazują na percepcji wzrokowej. Osoby te widzą wszystko dookoła, w tym samym momencie, pod kątem 360 stopni. Komunikacja z innymi osobami przebiega telepatycznie, na zasadzie przekazywania myśli. Relacje te zostały potwierdzone przez zewnętrznych świadków. Wskazuje to na autentyczność ich przeżyć. „Ja jestem światłością świata” Wspólnym doświadczeniem dla osób różnych kultur i religii, które znalazły się na progu śmierci, było spotkanie świetlistej Boskiej Osoby Jezusa Chrystusa. Czuli oni Jego nieskończoną miłość i akceptację, oglądali obrazy dobrych oraz złych myśli i czynów z całego swojego życia i widzieli jasno, w jaki sposób ich postępowanie wpłynęło na nich samych oraz na innych ludzi. Wszyscy spotykali Jezusa Chrystusa, prawdziwego Boga, który powiedział o sobie: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8,12). Ci, którzy doświadczyli śmierci klinicznej, zgodnie stwierdzają, że gdy ich ciało było w stanie śmierci, to ich świadomość jeszcze bardziej się pogłębiła i wyostrzyła. To właśnie wtedy w pełni zrozumieli, że kochający Bóg istnieje oraz że istnieje życie wieczne, niebo, czyściec i piekło; zrozumieli również, jak wielkie znaczenie mają międzyludzkie relacje miłości w czasie ziemskiego życia. Profesor Howard Storm z Uniwersytetu Northern Kentucky był ateistą. Podczas urlopu pękł mu wrzód i przebił dwunastnicę. Gdy profesor dotarł do szpitala, stracił przytomność. Ustały wszystkie czynności jego organizmu. I choć stwierdzono u niego śmierć kliniczną, on miał świadomość, że żyje. Storm widział swoje ciało na łóżku szpitalnym i słyszał, jak grupa ludzi wołała go, aby poszedł z nimi. Otoczyli go i prowadzili w nieznanym kierunku, aż znalazł się w miejscu, gdzie wszystko było czarne jak smoła. Storm zaczął wówczas odczuwać paniczny lęk i wtedy powiedział, że nie pójdzie ani kroku dalej. Wtedy ludzie, którzy go otaczali, nagle stali się agresywni, zaczęli go szarpać i popychać, używając bardzo wulgarnego języka. Ich agresja narastała do tego stopnia, że przeradzała się w czysty sadyzm. Profesor doświadczał strasznego, niewyobrażalnego bólu i wtedy usłyszał wewnętrzny głos, który mówił mu, by wezwał na pomoc Boga. Gdy Storm zaczął wypowiadać słowa modlitwy, przerażające istoty, które go torturowały, wpadły w szał złości, krzycząc: „Nie ma Boga, nikt cię nie usłyszy!”. Maszkary zaczęły strasznie bluźnić, lecz w końcu się wycofały. Profesor jeszcze intensywniej się modlił. Widział, że słowa modlitwy działały na złe duchy jak śmiercionośne pociski. Wówczas Storm zrozumiał, jak przerażające jest życie bez Boga. Ci źli ludzie, którzy go torturowali, czynili to, ponieważ – tak jak on sam do tej pory – odrzucili Boga i żyli sami dla siebie, będąc absolutnymi egoistami. W tym momencie profesor pojął, że przez całe swoje życie kierował się tylko egoizmem i że niewiele mu brakuje, aby na całą wieczność stać się takim jak ci ludzie, którzy go torturowali. Zrozpaczony zaczął więc wołać: „Jezu, ocal mnie!”. Wtedy zobaczył światło, jaśniejsze niż słońce, z którego wyłoniły się dłonie i ramiona, aby go dotknąć. Jezus podniósł go i przytulił do piersi. Ten dotyk Miłości ocalił go i przywrócił mu życie. Doświadczając bezinteresownej miłości, mężczyzna płakał z wielkiego wzruszenia i radości, gdyż odnalazł największy skarb. Howard Storm cudownie wyzdrowiał i odtąd diametralnie zmienił swoje życie, całkowicie oddając się pod panowanie Chrystusa. To, co najważniejsze w naszym życiu na ziemi, to dojrzewanie do miłości – czystej i bezinteresownej. W chwili śmierci tylko z niej będziemy sądzeni. Świadectwa osób z doświadczeniem śmierci klinicznej są zaproszeniem skierowanym do naukowców, ażeby badali zależności między ludzkim mózgiem i świadomością. Relacje pacjentów potwierdzają fakt, że śmierć mózgu nie powoduje unicestwienia ludzkiej osoby, ale że po śmierci ciała dusza ludzka nadal istnieje. Człowiek ma nieśmiertelną duszę, czyli wyposażony jest w duchowy umysł, który działa poprzez materialny mózg. Jest on organem ludzkiego ciała, poprzez który duchowy umysł nawiązuje kontakt z materialnym światem. Natomiast świadomość jest wyrazem aktywności niematerialnego umysłu, czyli duszy. Owocem doświadczenia z pogranicza życia i śmierci jest głębokie przekonanie, że życie po śmierci jest rzeczywistością bardziej realną aniżeli świat poznawany naszymi zmysłami, oraz pewność, że Pan Bóg nas bardzo kocha i pragnie wszystkim dać udział w wiecznej radości nieba. źródło: Zacznijmy od chrześcijaństwa. Niebo według wyznawców jest domem Boga, gdzie panują wielka radość i spokój. Tam przebywać będziemy cały czas z aniołami i Bogiem. Według ewangelii człowiek w raju będzie szczęśliwy bez końca i dostanie wszystko, czego brakowało mu za życia, np. jeśli cierpiał z powodu choroby, tam całkowicie odzyska zdrowie. W związku z tym niebo nie jest miejscem, ale stanem. Chrześcijański raj trudno opisać, ponieważ jest tajemnicą. Biblia nie daje nam jednoznacznej odpowiedzi, jak będzie wyglądać życie po śmierci. Jezus Chrystus o niebie wyraził się: "Idę przygotować wam miejsce". (J 14,2) Ogrody Allaha Allah dokładnie zadbał o swoich wyznawców. Śmierć w islamie nie jest zła, jest przejściem do innego życia, powrotem do Boga. Koran definiuje raj jako "wieczny dom", "dom pokoju", "ogród rozkoszy" i "zgromadzenie prawych". Raj jest nagrodą za dobre uczynki, przedstawiany jako ogrody, i to nie byle jakie. Trawa w ogrodzie niebiańskim zrobiona jest z szafranu, pałace zbudowane z pereł i hiacyntów. W rajskim sadzie płyną rzeki z najczystszą wodą, a także strumienie mleka, miodu i wina, którego spożywanie na ziemi jest zabronione. Do nieba prowadzą dwie bramy, na jednej z nich widnieje napis "Brama tych, którzy modlą się pięć razy dziennie". Ludzie w raju noszą pięknie zdobione szaty i odpoczywają na brokatowych dywanach. Hinduizm Hindusi wierzą w reinkarnację. Każde kolejne wcielenie jest kontynuacją poprzedniego, dlatego też w tym przypadku śmierć nie jest uznawana za koniec. Wierzą oni, że dusza przechodzi przez coraz wyższe postacie: od przedmiotu, przez rośliny i zwierzęta, aż do człowieka. Istnieją też wyższe formy, które wiążą się z jeszcze większym zjednoczeniem z Bogiem. Dusza hinduisty po śmierci wybiera się w podróż, która trwa cztery godziny i czterdzieści pięć minut. Co dzieje się później? Musi stanąć przed wielkim sędzią - Jamą. Jeśli uda się przejść dalej, skrzydlaty bóg zabiera duszę do Swargi, gdzie odzyskuje ziemskie kształty i spotyka swoich przodków. W ich towarzystwie i bóstw wiedzie beztroskie "życie" w jednym z pięciu niebiańskich rajów. Zobacz też: Przesądy na piatek 13 - tego. Co się dzieje z człowiekiem po śmierci? Dlaczego widzimy np. światełko w tunelu lub zmarłych bliskich? Naukowcy dokonali zaskakującego odkrycia. Czy migawki, których doświadczyły osoby podczas śmierci klinicznej, to WIZJE PRZYSZŁOŚCI? Naukowcy badający doświadczenia bliskie śmierci (NDE – near death exprerience). Czy pośmiertne wizje to intensywne zjawiska zachodzące w mózgu, a może pozagrobowe obrazy z zaświatów? Zdaniem naukowców, tak naprawdę te niezwykłe doświadczenie opisane przez osoby, które doświadczyły śmierci klinicznej, to mogą być fragmenty przyszłości. Śmierć kliniczna, wizje i światełko w tunelu - co się dzieje w mózgu?Jako przykład podano przypadek brytyjskiego saksofonisty Tony'ego Kofiego. Jako 16-latek wypadł z trzeciego piętra i przyznał, że ujrzał wtedy przyszłość. To właśnie te wizje podczas śmierci klinicznej miały zainspirować go do rozpoczęcia gry na saksofonie. Co ciekawe, Steve Taylor, psycholog z Leeds Beckett University w Wielkiej Brytanii, uważa, że słynny muzyk rzeczywiście mógł zobaczyć swoją przyszłość. Widziałem wiele rzeczy: dzieci, których jeszcze nawet nie miałem, przyjaciół, których nigdy nie widziałem, ale teraz są moimi przyjaciółmi. Rzeczą, która naprawdę utkwiła mi w pamięci, była gra na saksofonie – powiedział Tony Kofi. ( Jak wyjaśnia Taylor, taka koncepcja sugeruje, że czas jest konstruktem, a nasz umysł widzi go płynącego od przeszłości do teraźniejszości. Zakładając przestrzenny pogląd czasu i to, że żyjemy w statycznym "blokowym Wszechświecie" rozłożonym w panoramie, teoretycznie istnieje możliwość poznania przyszłości. Co się dzieje w mózgu w momencie śmierci?A może wizje i przebłyski po śmierci to tylko chemia i fizyczne „wyłączenie” organizmu człowieka? Naukowcy z Uniwersytetu w Michigan podjęli więc próbę weryfikacji jaka jest aktywność mózgu w momencie śmierci, badając umierające szczury z wszczepionymi elektrodami do mózgów. Zbadano ich reakcje neurologiczne i okazało się, że aktywność mózgu podczas ostatnich 30 sekund życia znacznie wzrasta. Tym sam, w momencie śmierci stajemy się bardziej świadomi, odczuwanie jest wyraźniejsze, poszczególne partie mózgu są ze sobą lepiej zsynchronizowane. Wciąż są to jednak tylko badania na zwierzętach, ale badacze mają nadzieję, że pomimo kwestii prawnych i etycznych, wkrótce uda się przeprowadzić stosowne eksperymenty na ludziach. Uzasadniliśmy, że jeśli doświadczenie nieuchronnej śmierci wynika z aktywności mózgu, neuronowe sygnały świadomości powinny być obecne u ludzi oraz zwierząt nawet po zaprzestaniu przepływu krwi przez mózg – podsumowuje badania prof. Jimo Borjigin. ( Bestia W pewnym momencie znalazłem się nad brzegiem morza. Był przepiękny zachód słońca i piękna, potężna tarcza słoneczna. Wyglądało to tak (i usłyszałem też taki przekaz), jakby miało być 20 minut przed zachodem słońca. Niebo było czyste, a kolory niesamowite. Patrzyłem na słońce, a ono mnie w ogóle nie raziło. Byłem otoczony duszami, które dostały się do nieba. Zrozumiałem, że mój ojciec również był w niebie. Kiedy patrzałem na światło i niebo, nagle na niebie i na słońcu pokazała się chmurka, która zaczęła się powiększać. Była ona najpierw biała, ale z czasem, gdy urosła, przekształciła się w czarną chmurę, zupełnie jak przerażające tornado. Chmura ta zaczęła pędzić w moją stronę. Czułem, że mam na nią patrzeć. Nie odczuwałem przy tym żadnego strachu ani lęku. Bo mimo iż byłem sam, to byłem otoczony tym światłem i ono się jakby do mnie zawężało. Znajdowałem się w czymś w rodzaju klatki, pomieszczenia nie do przeniknięcia. Po chwili owa chmura przeobraziła się w przerażającą wizję bestii – szatana. Była to straszliwa bestia o ludzko-zwierzęcych formach. Widziałem w swoim życiu różne obrazy mistyków – niemalarzy – którzy przedstawiali demona, ale nigdy nie widziałem tak strasznego, pełnego grozy obrazu jak ten. Przerażający jednak wcale nie był wygląd bestii, ale nienawiść, jaka od niej zionęła. Wyjący, ryczący demon wykrzykiwał okropne, przerażające przekleństwa i zbliżał się do mnie. Wówczas jeden ze stojących przy mnie aniołów rzekł do mnie: „Tylko patrz”. Stałem więc, niczego się nie lękając, bo wiedziałem, że owa bestia nic mi nie zrobi. Było to doświadczenie nienawiści, którą zionie szatan. Wiedziałem, że on mnie nienawidzi. Rzucał wobec mnie przekleństwa i mówił, że zrobi wszystko, żebym został wyrwany ze światła do piekła! Tak bardzo mnie nienawidzi z dwóch powodów. Po pierwsze – jestem kapłanem, a po drugie – chce się zemścić na mnie za dusze, które mnie otaczały, a które pomogłem Bogu zbawić. Tak bardzo szatan nienawidzi kapłanów i nienawidzi też, kiedy się modlimy i ofiarowujemy swoje cierpienia za nawrócenie grzeszników oraz za zbawienie ludzi. Bo jest to wyrywanie dusz z rąk szatana i oddawanie ich Bogu. Każda modlitwa za grzeszników, każde cierpienie, każda przyjęta Komunia św. ma zbawczą moc, kiedy jest ofiarowywana ze względu na Bożą miłość. I za to nas szatan nienawidzi i prześladuje – robi wszystko, by zniechęcić nas do modlitwy i oderwać od Boga, byśmy się nie spowiadali, byśmy nie chodzili do kościoła i byśmy nie czynili dobra. Demonowi chodzi o to, żebyśmy się zamknęli w swoim egoizmie i konformizmie. I przyszedł moment, że bestia chciała się wbić w ścianę światła, którą byłem otoczony. I usłyszałem: „Odmów modlitwę!”. I od razu wiedziałem, jaką modlitwę miałem odmówić. W tym największym odczuciu nienawiści ze strony Złego zacząłem mówić: „Dla Jego bolesnej Męki – miej miłosierdzie dla mnie!”. To były słowa Koronki do miłosierdzia Bożego, ale nieco zmienione, gdyż ja już się znajdowałem po „tamtej stronie”. Moja dusza była przy Bogu i nie przebywałem już między ludźmi. Modlitwę tę razem ze mną odmawiał mój Anioł Stróż, który stał obok mnie. I w tym momencie, w którym wypowiedziałem te słowa, bestia (czyli szatan) zaryczała tak mocno, jakby cały świat się rozrywał – to było przeraźliwe wycie, jakby jakaś bomba atomowa rozrywała świat! I bestia momentalnie się zwinęła i – tak szybko, jak przyszła – powróciła do tej chmurki nad słońcem, i zniknęła. I usłyszałem słowa: „Dałem ci poznać moc Mojego miłosierdzia. Kiedy dusza wzywa Mojego miłosierdzia, szatan staje się bezsilny. Taka jest moc Mojego miłosierdzia. To zostało wam przekazane w Koronce do miłosierdzia Bożego. Dałem ci poznać tę moc, jedno wezwanie wystarczy, aby szatan odstąpił”. Czyściec Czyściec jest samotnością lub jest ciemnością – w zależności od tego, w jakim stanie grzechu ludzie, którzy do niego trafiają, się znajdują. Czyściec jest wielkim cierpieniem. Niektóre pokłady czyśćca niczym się nie różnią od piekła. Z tą tylko różnicą, że z czyśćca jest nadzieja na wyjście na końcu czasów. Na sądzie ostatecznym dusza wyjdzie z czyśćca i będzie zbawiona w niebie. Z piekła natomiast nie ma już nadziei na wyjście, gdyż piekło jest wieczne. Niektórzy ludzie zostają uratowani. Weszli do czyśćca dzięki jakiemuś dobremu czynowi lub dzięki modlitwie. To sakramenty chrztu św. i Komunii św. wyciskają na duszy takie piętno. Do piekła pójdzie ten, kto w chwili śmierci zaprze się Boga i odrzuci Boże miłosierdzie. Bo Bóg do końca, do ostatniego momentu, daje możliwość zbawienia. Choćby nie wiem jak wielki był grzesznik i jak straszne by były grzechy przez niego popełnione, to do ostatniej chwili życia może się on zbawić. Idzie na potępienie ten, kto w tym momencie całkowicie odrzuci Boga. Miałem możliwość rozmawiania i otrzymania daru poznania, czym jest czyściec i jak w nim cierpią dwie osoby z mojej rodziny. Jedna z nich mi powiedziała: „Walczcie o niebo, mów o czyśćcu, mów o tym w kazaniach!”. Jeden z kapłanów przekazał mi to, co mam mówić. Żałował, że on sam o tym nie mówił, i że poprzez złe wybory zmarnował swoje życie. Podkreślał, jak bardzo wdzięczne są nam dusze czyśćcowe za każdą modlitwę. Jednakże zwrócił też uwagę na fakt, iż modlitwy te oraz ofiarowywane w ich intencji Msze św. w takim stopniu im pomagają, w jakim oni sami je cenili za swego życia. To jest niesamowite przeżycie – dusze czyśćcowe wiedzą, kto się za nie modli, ale same sobie, niestety, pomóc nie mogą. Msza św. jest największą potęgą! Dusza czyśćcowa, zbliżając się coraz bardziej do nieba, odczuwa coraz więcej światła i coraz więcej widzi – widzi perspektywę nieba. W czyśćcu panuje straszna tęsknota za Bogiem. Tęsknota ta powoduje przenikliwy ból. Panuje tam niesamowity ból z powodu wszystkich utraconych okazji, kiedy mogliśmy być na Mszy św., kiedy mogliśmy przyjąć Komunię św., kiedy mogliśmy odmówić modlitwę lub uczynić coś dobrego. Ból ten stanowi żal zmarnowanych okazji do dobrego… Każdego dnia Matka Boża odwiedza dusze w czyśćcu – tam nie ma poczucia czasu. Każde odwiedziny Matki Bożej są dla każdej duszy czyśćcowej wielką ulgą. Największą ulgę w cierpieniach dusze te mają w maryjne święta. Najwięcej dusz wychodzi z czyśćca do nieba w dzień Bożego Narodzenia, bo Jezus zszedł na ziemię właśnie po to, by zbawiać. Również dzień Wszystkich Świętych jest dniem takiej wielkiej „amnestii”. Powrót na ziemię Cały czas tęskniłem za niebem, gdyż w oddali widziałem tę światłość oraz skrawki tego niebiańskiego życia, które bardzo mnie pociągało. Bardzo już chciałem tam wejść. I w tym momencie ukazał mi się Pan Jezus w ludzkiej, cielesnej postaci. Chciałem Go zapytać, kiedy będę mógł wejść do nieba. Wiedziałem, że to wszystko było łaską i że ja na to nie zasługiwałem, jednakże wiedziałem też, że moje wyznanie wiary oraz moja prośba o miłosierdzie nie były bez znaczenia. Odczuwałem wielką tęsknotę, żeby wejść do nieba! I wtedy usłyszałem takie słowa: „Posyłam cię z powrotem na ziemię”. Ja zaś zacząłem coś w rodzaju dysputy z Panem Jezusem, gdyż nie chciałem wracać na ziemię – tak dobrze mi tam było! Pan Jezus zaś rzekł: „Tak – wiem, że tu chcesz być, bo Ja tego też pragnę, abyś tu był ze Mną jak najszybciej. Bo pragnę, aby każda dusza ze Mną była tutaj szczęśliwa i była ze Mną jak najszybciej, ale twoja misja na ziemi jeszcze nie jest wypełniona. Jeszcze musisz wiele cierpieć, wiele się modlić i wiele kochać, aby wiele dusz do Mnie przyprowadzić”. Pan Jezus ma niesamowitą czułość i delikatność, która jest nie do opisania! Ja zaś na to odpowiedziałem: „Nie!”. Pan Jezus więc kontynuował: „Jeszcze wróć i mów o tym, co widziałeś. Mów wszystkim, jak bardzo kocham każdą duszę. Mów wszystkim, jak bardzo tęsknię za każdą duszą, aby była szczęśliwa i była we Mnie zatopiona. Mów wszystkim, że czekam na każdego. Mów wszystkim, że Mnie na ziemi mogą spotkać żywego i prawdziwego. Tak jak ty teraz tu widzisz Mnie – tak samo na ziemi każdy Mnie może spotkać w Komunii św. We Mszy św. czekam na was wszystkich. Kiedy kapłan podnosi w konsekracji Hostię, nie skłaniajcie głów, nie zamykajcie oczu, ale patrzcie na Mnie! Bo Ja z tej Hostii patrzę na was, patrzę na wasze życie, widzę was, patrzę na was z miłością i z miłości przychodzę do tych, którzy z miłością Mnie przyjmują, aby napełnić swoją duszę Moją miłością i mocą do walki ze złem. Mów o tym!”. Halucynacje? Po tej końcowej rozmowie z Panem Jezusem, w której odesłał mnie z powrotem na ziemię, usłyszałem słowo: „Wstań!”. Poczułem w tym momencie grunt pod nogami; czułem, że powróciły moje zmysły, wróciło poczucie mojego ciała. Czułem, że jestem na dnie wody, i zastanawiałem się, jak ja się teraz dostanę do brzegu, skoro jestem na dnie oceanu! I usłyszałem słowa: „Wyprostuj się!”. Wyprostowałem się więc i moja głowa wynurzyła się z wody. Byłem zanurzony do wysokości brody. Następnie usłyszałem: „Wyjdź z wody!”. Zacząłem się więc kierować w stronę brzegu i wyszedłem dokładnie w tym samym miejscu, w którym wszedłem do wody. Było to fizycznie niemożliwe, gdyż cały czas trwał odpływ! Powróciłem do życia, bo tak chciał Bóg. Ani przez chwilę nie odczuwałem zmęczenia, nie miałem też uczucia duszenia się czy łapania powietrza. Było to tak, jakbym się po prostu na moment zanurzył i wyszedł z wody – nic więcej! Kiedy wyszedłem na brzeg, usłyszałem: „Usiądź!”. Siadłem więc na piasku, spojrzałem w kierunku wody i zacząłem się zastanawiać. Powróciła mi pamięć. I zadałem sobie przejmujące pytanie: „Co to było?”. Zacząłem znowu wszystko widzieć tak jakby na filmie. Miałem widzenie jak gdyby w dwóch wymiarach – jakbym w tym znowu uczestniczył, a z drugiej strony – jakbym to wszystko obserwował z góry. To było niesamowite! Widziałem cały przebieg zdarzeń od momentu swojego zanurzenia, przez tonięcie aż po wyjście z wody. I znowu zacząłem się zastanawiać: „Co to było? Czy to jest prawdziwe, czy może jakaś halucynacja?”. Anioł I usłyszałem w duchu: „Spójrz – ktoś idzie do ciebie”. Spojrzałem i zobaczyłem mężczyznę w średnim wieku, który szedł w pewnej odległości ode mnie. Miał jasne, dosyć długie, lokowane włosy, był ubrany w koszulkę w ładnych, pastelowych kolorach i niósł ze sobą książkę. Szedł dalej, podniósł rękę i pozdrowił mnie: „Witaj!”. Przywitałem go, po czym rozpoczęliśmy rozmowę. Zapytał mnie: „Jak się czujesz?”. Odpowiedziałem: „Dobrze”. „Na pewno dobrze?”. Odparłem: „Dobrze”. „Potrzebujesz pomocy?”. A ja na to: „Nie”. Ta rozmowa była niesamowita, gdyż on szedł ok. 30 metrów ode mnie, a mimo to miałem z nim dobry kontakt i dobrze go słyszałem! I on tak się do mnie powoli zbliżał i rzekł do mnie: „Ale przed chwilą potrzebowałeś pomocy”. Nie wiedziałem, kim on był i skąd wiedział, co się wydarzyło. Byłem tym mocno zakłopotany. On zaś rzekł do mnie: „Wszedłeś do wody i nie widziałeś, że jest odpływ”. I opowiedział mi to wszystko, co sam przeżyłem! Przyszła mi taka myśl: „Skoro wszystko widziałeś, to dlaczego mnie nie ratowałeś?”. I w tym momencie usłyszałem wewnętrzny głos: „Rozmawiasz z aniołem. Mój anioł przyszedł do ciebie”. Anioł ów opisał mi wszystko aż do momentu, kiedy fala wciągnęła mnie pod wodę. I powiedział mi: „Kilka razy udało ci się wydostać, ale za którymś razem nie wyszedłeś. I długo cię nie widziałem”. Chciałem go zapytać: „Jak długo?”. Byłem tego ciekaw, bo wiedziałem, że po „tamtej stronie” nie ma poczucia czasu. I od razu usłyszałem słowa (nie od niego, ale swój wewnętrzny głos): „Minęło 20 minut ziemskiego czasu… Tam, gdzie byłeś, nie ma czasu, ale na ziemi minęło 20 minut twojego bycia poza ciałem”. I dalej mi anioł tłumaczył: „Długo cię nie było, aż zobaczyłem cię przy brzegu, wynurzającego się spod wody. I przyszedłem, aby ci pomóc wrócić do rzeczywistości”. Na koniec spotkania anioł powiedział: „To do zobaczenia. Zawsze będę blisko, kiedy będziesz potrzebował pomocy, wystarczy, że zawołasz. Przyjdę z pomocą!”. Pewne osoby, które przeżyły śmierć kliniczną, powracają do życia bez żadnych wizji. Jeszcze inne mają wizję zła. Osoby takie zapamiętują tyle, ile Bóg chce, żeby zapamiętały – tyle, ile potrzeba, albo też, ile mogą i powinny przekazać innym. Człowiek nie obudzi się ze śmierci klinicznej tylko dlatego, że chce się obudzić, ale dlatego, że Bóg tak chce. To Bóg włada całym światem. Człowiek nie będzie żył ani jednej sekundy dłużej, niż Bóg to zaplanował. Jeżeli więc występuje doświadczenie śmierci klinicznej, to jest ono w planach Bożych. To nie od człowieka zależy, co w czasie śmierci klinicznej zobaczy i jakich wizji dozna. Ja przeżyłem swoją śmierć. To jeszcze widocznie nie był czas mego odejścia na tamten świat. Czas naszej śmierci jest wyznaczony. Tak mi to zostało przekazane w czasie mojej wędrówki po „tamtej stronie”. Czas naszej śmierci jest wyznaczony w momencie narodzin. Bóg już wyznaczył czas – to, ile będziemy żyć, oraz misję, jaką mamy spełnić. Czy ją spełnimy, to od nas zależy, bo jesteśmy wolni. Okoliczności śmierci się zmieniają. Do ostatniej chwili mogą się zmienić, ale data śmierci jest z góry wyznaczona. „Postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (Hbr 9,27). o. Wiesław Nazaruk OMI Opracował Jan Gaspars Pierwsza część świadectwa TUTAJ. O wiele więcej znajdziesz w naszym sklepie!

jak wygląda niebo po śmierci